|
MUZYKA 3-CIEGO UCHA od awangardy rocka przez jazz, muzykę improwizowaną, avant folk po muzykę współczesną
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bananamoon
rozmowny
Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 12:00, 02 Kwi 2012 Temat postu: Peter Hammill / VDGG - emocjonalny pesymizm pozytywu |
|
|
Peter HAMMILL "Fool's Mate"
Wspaniały debiut Petera Hammilla, jakże odmienny stylistycznie od muzyki Van Der Graaf Generator.
Najbliższy "tamtej formy" jest Summer Song (In The Autumn), który niejako rozpoczyna "nierealną końcówkę albumu"; z tym, że to zwięzła, krótka kompozycja - zwięzła jak pozostałe, fantastyczne utwory, które śmiało można nazwać artystycznymi piosenkami.
"Ukryte" melodie, dużo akustycznych brzmień (szczególnie gitary akustycznej)...i ta wstrząsająca klamra otwierająca i kończąca płytę; dźwiękowa klamra szpitalnej otchłani, sygnalizująca śmierć, dobitnie urywająca niesamowity I Once Wrote Some Poems...
And now I feel like dying
And if the water were still here
It would hold me close
And now I feel like dying
And the pain of old fires still burns
And though I don't feel quite like dying
There is something deep inside me softly...
Peter HAMMILL "In A Foreign Town"
Płyta "skażona" elektronicznym brzmieniem / aranżem - płyta niezwykle mocno osadzona w "plastikowej" stylistyce lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
Płyta przeznaczona jest dla miłośników talentu Petera Hammilla, lub osób z różnych powodów lubujących się w brzmieniach tamtej epoki.
Moim zdaniem utwory na "In A Foreign Town" nie przekraczają granicy "zimnego cienia", raczej pozostawiają nas na rozdrożu niedopowiedzenia, zawieszenia.
Kompozycje mają zawodowy sound "plastic-elektro-beatu"; są motoryczne, rytmiczne, wyważone.
Najciekawsze utwory, to moim zdaniem Hemlock, o niezwykle bogatej, ciekawej strukturze, przeobrażający się w wielopoziomową, uzupełniającą się rytmami, energetyczną lawę, oraz odmienny od wszystkiego co na tym wydawnictwie, genialny The Play's The Thing z niesamowitym wokalem Hammilla i dominującym akompaniamentem fortepianu.
Płytę cede kończą dwa bonusy, spośród których na wyróżnienie zasługuje, wwiercającym się w pamięć, "naiwnym" instrumentalnym tematem Time To Burn.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Bronson
rozkręcam się
Dołączył: 12 Lut 2012
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 21:37, 02 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Nigdy jakoś nie miałem okazji by przesłuchać solowego Hammila, będę musiał to zmienić. Ba nawet poczyniłem kroki i uruchomiłem swe źródła by znaleźć Fool's Mate.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
post.swan
admin
Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z ruin
|
Wysłany: Wto 9:45, 03 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Mam duży sentyment do Fool's Mate. To prawda, że była to koncepcja sporo różniąca się od równolegle nagrywanych płyt VDGG, ale w kontekście całokształtu ich dokonań bardziej jednak zbliżona do tego co robił zespół, niż Hammill solo. Najbardziej trafia do mnie In Camera (1974), a z późniejszych pH7, Enter K, Patience, no i obowiązkowo koncertówka The Margin (1985), wydana w rozszerzonej wersji po latach. Od Skin (1986) straciłem zapał do dalszej eksploracji. Wyjątkiem jest dosyć ciekawa, pseudo-operowa The Fall of the House of Usher (1991) oraz jej remake z 1999.
Jeśli chodzi o comeback Van Der Graaf Generator, to najbardziej podoba mi się ubiegłoroczna A Grounding In Numbers. Po kilku odsłuchach (głównie w aucie) nabrałem szacunku do tego albumu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bananamoon
rozmowny
Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 10:02, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Myślę, że "Fool's Mate" należy traktować jak zbiór pieśni o różnorakim charakterze mentalności muzycznej - album, jako taki, nie stanowi zwięzłej koncepcji wydawniczej wymyślonej od początku do końca - po prostu kompozycje, które się na nim znalazły zostały skomponowane przez Petera Hammilla we wczesnym okresie twórczości zespołu...a nagrane "po jakimś czasie".
Moim zdaniem "Fool's Mate" widocznie odbiega od twórczości Van Der Graaf Generator.
Mnogość propozycji Petera Hammilla daje słuchaczowi komfort wyboru - żelazne propozycje wymienione przez Ciebie uzupełniłbym chociażby wspaniałym "The Silent Corner And The Empty Stage" (uwaga dong; w jednym z utworów na gitarze zapyla Randy California), mrocznymi, opętańczymi "A Black Box" i "Sitting Targets"...; z późniejszych pragnę wyróżnić "X My Heart" - zbiór fantastycznych kompozycji!
Niestety nie słuchałem do tej pory "A Grounding In Numbers", a to kolejna pozytywna opinia o tym wydawnictwie.
A co do podobieństw pomiędzy muzyką Van Der Graaf Generator, a solowymi propozycjami Petera Hammilla...na myśl od razu przychodzi:
Peter HAMMILL "Chameleon In The Shadow Of The Night"
Rozpoczynające płytę, obsesyjny German Overalls (Jaxononsax) i nastrojowy Slender Threads, kłują w oczy charakterystycznym dla zespołu stopniowaniem emocji, mnogością harmonii, przełamaniami tematów przewodnich...z tym, że aranżacja jest tutaj w głównej mierze akustyczna.
Rock And Rôle jest b. rockowy, co prawda bez charakterystycznych, opętańczych dla grupy klawiszy, za to z vandergraafowym rytmem, a przede wszystkim rozpoznawalnymi partiami saksofonu Davida Jacksona.
In The End oraz Easy To Slip Away, to podniosłe, przejmujące, poważne pieśni - wstrząsające znakomitości!
What's It Worth to zastanawiająca, acz zwiewna kompozycja, okraszona frywolnymi partiami fletu.
Dropping The Torch - jedynie wokal i gitara akustyczna - oto niebanalna miniatura z nieprawdopodybnym nagromadzeniem pretensji...zarówno tych artystycznych jak i egzystencjalnych.
Album zamyka (In The) Black Room / The Tower, czyli klasyk Van Der Graaf Generator w pełnej krasie, co to nie zmieścił się na "Pawn Hearts".
Warto znać "Chameleon In The Shadow Of The Night", warto słuchać tej muzyki!
Ostatnio zmieniony przez bananamoon dnia Śro 10:03, 04 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bananamoon
rozmowny
Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 10:49, 05 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Peter HAMMILL "A Black Box"
Oto wyjątkowo duszna w nastroju, eksploracja nowych jak na owe czasy brzmień - gdzieś pomiędzy nowofalowym zimnem, a syntezatorową bezosobowością...
Brzmienie rzutuje w znaczącym stopniu na kształt kompozycji - znakomitych kompozycji; kompozycji gwałtownych, kanciastych, o rwanym, powtarzającym się, obsesyjnym rytmie...z kulminacją brutalnego, szorstkiego w miksie eksperymentu w postaci The Jargon King oraz instrumentalnego The Wipe.
"Analogowych korzeni instrumentacji" broni poniekąd The Spirit, a przede wszystkim siedmioczęściowy Flight wypełniający drugą stronę płyty.
Flight to fantastyczna, tzw. progresywna, wielowątkowa kompozycja, łącząca akustyczne brzmienia i liryczne opowiadania z drapieżnością "nowej-starej mody".
Ciemna, mroczna, intrygująca płyta - super!
Peter HAMMILL "Sitting Targets"
Przede wszystkim świetne utwory! - utwory przesiąknięte smutkiem i rozgoryczeniem, a jednak nośne, przejrzyste, z "nowofalową" bazą brzmieniową oraz elektronicznymi ubogaceniami charakterystycznymi dla lat osiemdziesiątych.
Spokojnie - album broni się dzisiaj pod każdym względem - przemawia dobitnością, werwą, rytmem...a aranżacyjne wszędobylstwo elektroniki, nadal jest świeże, oryginalne, paradoksalnie odkrywcze.
Gdzieniegdzie prześwitują etniczne dopełnienia rytmu, jak chociażby w bujającym Empress's Clothes, gdzieniegdzie rozedrgane, niepokojące rewelacje (kapitalny Glue); Ophelia to materiał na subtelny, przebój-smutasek (w domniemaniu oczywiście - he, he).
Strona B albumu jest piekielnie mocna pod każdym względem - oto rozbudowany Sitting Targets, przepiękny i "romantyczny" Stranger Still, skandujący Sign, zagmatwany What I Did, riffowy Central Hotel.
Znakomita płyta! - płyta pełna sprzeczności, które fantastycznie się uzupełniają.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bananamoon
rozmowny
Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 9:47, 06 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Peter HAMMILL "The Silent Corner And The Empty Stage"
Moja ulubiona płyta Petera Hammilla.
Genialne kompozycje! - bez zbędnej nuty, bez niepotrzebnego słowa - wstrząsający majstersztyk!
cities - children - religion / sex - loss + hope - scientific alienation - choice - search...!?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bananamoon
rozmowny
Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 7:52, 13 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Peter HAMMILL "In Camera"
Prawdziwa uczta!
Płytę rozpoczyna Ferret And Featherbird...rozmarzoną, niebanalną aranżacją, ale szybko ewoluuje w nierzeczywisty (No More) The Sub-Mariner z lepem barwnego, nieskrępowanego opowiadania science-fiction.
Tapeworm to zaciekły, podniosły, "festiwalowy voice-song" w przystępny sposób załamujący czas i postrzeganie.
"Lżejszy muzycznie" (tekstowo traktujący o rozstaniu) czyli Again - zepsuty jest charakterystycznym "utrudnieniem i komplikacją" - całkiem prosta piosenka (he, he, he).
Faint-Heart And The Sermon, to zaskakujący, acz tłusto-emopcjonalny barokowy, progresywny rodzynek unoszący się nad ziemią!
Kulminację albumu poprzedza The Comet, The Course, The Tail - mimowolnie obsesyjne zeznanie - kulminację i następstwo tego, co do tej pory zdarzyło się na płycie, teraz o zdwojonym działaniu.
Gog Magog (In Bromine Chambers) - oto obłędny, szalony eksperyment-rock-klasyka, niezwykle psychodeliczna rzecz - dosadny, rozbudowany, kosmiczny odjazd, ale jak to u Petera Hammilla, mocno stojący na nogach.
Wydawać by się mogło, że ta muzyka w zbyt dużych dawkach generuje narkotykowe wyziewy, a jednak jest trzeźwa, dosadna, twarda, pewnie stąpająca po ziemi.
Prawdziwa uczta!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
post.swan
admin
Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z ruin
|
Wysłany: Pią 9:24, 13 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
bananamoon napisał: | Peter HAMMILL "A Black Box"
Oto wyjątkowo duszna w nastroju, eksploracja nowych jak na owe czasy brzmień - gdzieś pomiędzy nowofalowym zimnem, a syntezatorową bezosobowością...
Brzmienie rzutuje w znaczącym stopniu na kształt kompozycji - znakomitych kompozycji; kompozycji gwałtownych, kanciastych, o rwanym, powtarzającym się, obsesyjnym rytmie...z kulminacją brutalnego, szorstkiego w miksie eksperymentu w postaci The Jargon King oraz instrumentalnego The Wipe.
"Analogowych korzeni instrumentacji" broni poniekąd The Spirit, a przede wszystkim siedmioczęściowy Flight wypełniający drugą stronę płyty.
Flight to fantastyczna, tzw. progresywna, wielowątkowa kompozycja, łącząca akustyczne brzmienia i liryczne opowiadania z drapieżnością "nowej-starej mody".
Ciemna, mroczna, intrygująca płyta - super! |
Duszny klimat tej płyty potęgują punkowe pierwiastki, które zakorzeniły się w solowej twórczości Hammilla począwszy od płyty "Nadir's Big Chance". Można zaryzykować tezę, że Hammill był jednym z twórców punk-rocka, tyle, że jego koncept był dużo bardziej skomplikowany, skażony awangardą w przeciwieństwie do prostolinijnej, dzikiej, półamatorskiej, rockowej rewolucji z połowy lat 70-tych. Hammill zawsze szedł własną ścieżką. Im bardziej bezkompromisową, tym bardziej intrygującą, sugestywną, fascynującą. Dzięki temu nie podzielił losu art-rockowych dinozaurów, a jego płyty z przełomu 70/80 są bardzo interesujące.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dong
rozmowny
Dołączył: 03 Lut 2012
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 14:49, 13 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Ja po wielu, wielu latach wróciłem do słuchania VDGG. Na razie dotarła Pawn Hearts.
Wrażenia bogate, ale niejednoznaczne, więc wstrzymam się jeszcze chwilę z ich publikacją. Muszę posłuchać dokładniej.
Na razie z ogromnym zainteresowaniem śledzę rozwój wątku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zjaryz
rozkręcam się
Dołączył: 07 Lut 2012
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 17:58, 14 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Miałem w swoim życiu epizod z muzyką w latach 90. Teraz jest znów zaintrygowany...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bananamoon
rozmowny
Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 8:28, 18 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Peter HAMMILL "Nadir's Big Chance"
Moim zdaniem "Nadir's Big Chance", to nieco "słabsza" płyta Petera Hammilla - i to paradoksalnie nie dlatego, że jest słaba, niedobra; nie dlatego, że jest zła na całej linii (co to, to nie)...ale dlatego, że odstaje od charakteru podniosłej, pesymistycznej twórczości artysty związanej z kompozycją, że jest "tradycyjna i powszednia" w aranżacji - ciekawa sprawa, tym bardziej, że skład muzyków iście vandergraafowy.
Być może taki stan postrzegania pogłębia fakt, że ten materiał poznałem dopiero pod koniec lat dziewięćdziesiątych; być może nieodparte skojarzenia z estetyczną koncepcją Ziggy Stardusta; koncepcją wykreowaną przez Davida Bowie?
Jak napisał post.swan - można bez trudu odnaleźć tutaj ślady "punkowej gwałtowności i prostoty" - poszedłbym jeszcze dalej i zaryzykował stwierdzenie, że wokalnie, Peter Hammill dał podwaliny stylistyce metalowej (cokolwiek to znaczy - he, he).
Oczywiście prócz prostych, nośnych rock-tematów, możemy posłuchać tutaj świetnych, stonowanych opowieści w rodzaju rzewnego Been Alone So Long, czy przepięknej Shingle Song.
Przystępne, "lżejsze", rockowe oblicze solowej twórczości Petera Hammilla.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
post.swan
admin
Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z ruin
|
Wysłany: Śro 9:50, 18 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
bananamoon napisał: |
Peter HAMMILL "Chameleon In The Shadow Of The Night"
Rozpoczynające płytę, obsesyjny German Overalls (Jaxononsax) i nastrojowy Slender Threads, kłują w oczy charakterystycznym dla zespołu stopniowaniem emocji, mnogością harmonii, przełamaniami tematów przewodnich...z tym, że aranżacja jest tutaj w głównej mierze akustyczna.
Rock And Rôle jest b. rockowy, co prawda bez charakterystycznych, opętańczych dla grupy klawiszy, za to z vandergraafowym rytmem, a przede wszystkim rozpoznawalnymi partiami saksofonu Davida Jacksona.
In The End oraz Easy To Slip Away, to podniosłe, przejmujące, poważne pieśni - wstrząsające znakomitości!
What's It Worth to zastanawiająca, acz zwiewna kompozycja, okraszona frywolnymi partiami fletu.
Dropping The Torch - jedynie wokal i gitara akustyczna - oto niebanalna miniatura z nieprawdopodybnym nagromadzeniem pretensji...zarówno tych artystycznych jak i egzystencjalnych.
Album zamyka (In The) Black Room / The Tower, czyli klasyk Van Der Graaf Generator w pełnej krasie, co to nie zmieścił się na "Pawn Hearts".
Warto znać "Chameleon In The Shadow Of The Night", warto słuchać tej muzyki! |
Przyznam, że nigdy nie rozumiałem fenomenu tej płyty i chyba tak zostanie. Pierwsza połowa zupełnie nijaka. Kompozycje przekombinowane, dużo nerwowości, nic nie fascynuje, żadnego przebłysku geniuszu tego jakże zdolnego artysty. Z drugiej połówki wyróżnia się wyraźnie "Easy to Slip Away". Świetna końcówka (Black Room / The Tower) jest jak wiadomo odrzutem z genialnego "Pawn Hearts".
P.S. Moje wynurzenia są oczywiście skrajnie subiektywne .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
post.swan
admin
Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z ruin
|
Wysłany: Pią 12:01, 01 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Peter Hammill - Consequences (2012)
Niezła rzecz jak na obecne czasy. Atut nr 1: zero komerchy. Pierwszy nr Eat my Words, Bite my Tongue, to fascynująca surowizna, nawiązująca klimatem do genialnej koncertówki "Margin". Wyróżnia się też kapitalnie dołerski All the Tiredness z gitarą w stylu Younga z soundtracku Dead Man. W ogóle Hammill buduje świetne klimaty gitarowe. Wiadomo, że wirtuozem nie jest, ale ( ... ). Sporo charakterystycznych dla twórcy dysonansów, dysharmonii, zwłaszcza w warstwie wokalnej. Krótko mówiąc, Hammill pełną gębą
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dong
rozmowny
Dołączył: 03 Lut 2012
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 20:39, 28 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
bananamoon napisał: | Peter HAMMILL "Sitting Targets"
Przede wszystkim świetne utwory! - utwory przesiąknięte smutkiem i rozgoryczeniem, a jednak nośne, przejrzyste, z "nowofalową" bazą brzmieniową oraz elektronicznymi ubogaceniami charakterystycznymi dla lat osiemdziesiątych. (...) |
Jako, że ostatnio ten album zakupiłem, mogłem go sobie przesłuchać na nowo i na spokojnie (przy okazji - dziękuję za wszystkie rekomendacje!).
Cóż mogę napisać - z dzisiejszej perspektywy, gdy przypominam sobie, na jaką muzykę traciłem czas w latach 80-tych, a jaka przechodziła mimochodem "gdzieś obok" - mogę tylko wzdychać z politowaniem.
To, co teraz znajduję w tym albumie, to właśnie - przede wszystkim - znakomite, wycyzelowane kompozycje. Aranżacje dobrze służą dodatkowemu wyeksponowaniu ich różnorodności i bogactwa treści - dzięki nim każdy utwór kreuje swój własny, unikalny mikro-świat, stanowiący jednak zarazem element intrygująco (nieraz - zaskakująco) zestawionej całości.
Płyta z gatunku tych, które nie przemawiają natychmiastowo i bezpośrednio - ale gdy poświęcić im czas i odpowiednią uwagę, odwdzięczają się w trójnasób.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|